W szkole oceny są bardzo ważne. Decydują o tym, czy ktoś jest uważany za zdolnego ucznia, czy za kompletnego lenia. Za sprawdzian można otrzymać od 1 do 6, przy czym ta ostatnia ocena zdarza się niezmiernie rzadko. By na nią zasłużyć, trzeba się wykazać jakąś wiedzą ponadprogramową, słowem trzeba posiadać wiadomości, które pochodzą z następnej klasy lub nawet z innego typu szkoły. Przykładowo, jeżeli uczeń podstawówki umie rozwiązać zadania z matematyki, które obowiązują w gimnazjum, to jest więcej niż pewne, że na koniec roku szkolnego otrzyma stopień celujący. Do tego, jeśli zostanie zwycięzcą olimpiady matematycznej lub innej, to o egzamin końcowy na koniec podstawówki w ogóle nie musi się martwić. Otrzyma z automatu maksymalną liczbę punktów i dostanie się do szkoły, jaką sobie upatrzy.
Oczywiście tak świetne oceny nie biorą się znikąd. Po pierwsze to długie godziny spędzone nad książką i wrodzona zdolność do szybkiego zapamiętywania i uczenia się. To również ciekawość świata i pasja do liczb. Uczeń uzdolniony matematycznie nie ma też kłopotów z pozostałymi przedmiotami z bloku matematyczno- przyrodniczego takimi jak fizyka czy chemia. Znacznie bardziej problematyczny i trudny jest język polski czy historia. Rzadko zdarza się bowiem, by uzdolniony uczeń lubił przedmioty humanistyczne na równi ze ścisłymi. Zazwyczaj mały intelektualista lubi tylko ten drugi typ przedmiotów.
O ile zdolnym uczniom zależy na wysokich ocenach i stypendium naukowym, o tyle leniów wcale to nie obchodzi. Oni najczęściej dostają jedynki i nic sobie z tego nie robią, przynajmniej do wywiadówki. Ich nie obchodzi jak obliczyć średnią ocen, zresztą co tu liczyć, skoro z wyprzedzeniem wiadomo, iż nie będzie wyższa niż 2,5. Taka bowiem im wystarczy, by zdać do kolejnej klasy. Jedyne dobre oceny, jakie dostają, dotyczą takich przedmiotów, jak muzyka, plastyka, technika czy religia i to one podnoszą im średnią ocen. Jedyne co ich przeraża to wizyta rodziców w szkole. Oni dobrze wiedzą, że po niej nie czeka ich nagroda, lecz kara i to surowa. Zazwyczaj to zakaz wychodzenia z domu lub szlaban na komputer bądź telewizor. Takich uczniów trzeba wręcz siłą zmuszać do nauki, by mieli przynajmniej dopuszczające z każdego przedmiotu. Trzeba także pilnować, aby nie chodzili na wagary, bo przez zbyt małą frekwencję też mogą nie otrzymać promocji do następnej klasy.
To trochę niesprawiedliwe, że aby być geniuszem, trzeba poświęcić mnóstwo czasu na naukę, rezygnując z wielu codziennych przyjemności takich jak zabawa na powietrzu czy zwykłe wygłupy z kolegami. Bycie najlepszym oznacza, rezygnację z dzieciństwa na rzecz przyszłych sukcesów zawodowych. Taki gamoń w zasadzie ma mnóstwo czasu na zabawę i zazwyczaj robi to na co, ma aktualnie ochotę. Wymaga się od niego tylko minimalnego wysiłku tak, by mógł otrzymać ocenę dopuszczającą. Skoro jemu nie zależy, to i dorośli nie oczekują od niego zbyt wiele. Chcą, by był cicho i nie przeszkadzał tym, których temat lekcji, chociaż odrobinę zainteresował. Tak więc o wiele łatwiej być łobuzem niż genialnym dzieckiem.